Sport w gliwickiej Policji

Z pamiętnika policyjnego miłośnika dwóch kółek

Poniżej przedstawiamy krótki wycinek z kronik podróży rowerowych naszego kolegi - komisarza Waldemara Nitychoruka

"

Pomysł na krótkie wakacje czyli Gliwice – Świnoujście, konicznie przez … Czechy.

Termin 09-17 sierpnia 2012 r.

Wszystko co dobre szybko się kończy, tak też było z wyprawą nad morze. 7 dni ostrego pedałowania w warunkach przeważnie sprzyjających turystyce rowerowej. Trochę zwiedzania, trochę nowych doświadczeń, trochę trudu, mnóstwo wrażeń, na plażowanie zabrakło czasu. Tak w telegraficznym skrócie, po kolei rozwijała się przygoda: ostatecznie drużyna pierścienia mająca dojechać nad Bałtyk skurczyła się w ostatniej chwili do jednej osoby. Pierwszy etap zakończony deszczem i skróceniem dystansu z tego tytułu. Nocuję w Ziębicach – piękne miasteczko, chociaż trochę zaniedbane. Drugi nocleg w Janowicach Wielkich pod Jelenią Górą, lało całą noc, ale przed wyjazdem w dalszą trasę łaskawie przestało. Trzeci, typowo górski etap, przez Wałbrzych, Karpacz, Szklarską Porębę, Świeradów Zdrój i … kawałek Republiki Czeskiej, kończę w Bogatyni. Po znalezieniu kwatery, głodny jazdy, udaję się na poszukiwanie słynnego trójstyku. Dopadam go w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, pada drobny deszcz, a na niebie w nagrodę za trud ukazuje się piękna tęcza. Szybki skok do Czech, potem do Niemiec i o 21.30 zjeżdżam na nocleg. Czwarty etap – teraz już tylko na północ, prosto do celu. Jadąc po niemieckiej stronie podziwiam niemieckie ścieżki rowerowe – jest czego zazdrościć. Nocleg w malutkiej miejscowości Brody, sławnej z ruin pałacu Bruhla. Następnego dnia mknę w stronę Niemiec, do ulubionych ścieżek rowerowych, znowu zachwyt, jednak można rowerzystom życie uprzyjemnić. Nocleg w Kostrzyniu nad Odrą, po zwiedzaniu miasta, i najmłodszego 23 -go Parku Narodowego. Kolejny długi etap kończę w Szczecinie, jadąc częściowo szlakiem rowerowym „Zielona Odra”. Siódmy etap zgodnie z planem doprowadza mnie do Świnoujścia, przeprawa promem przez Świnę, potem ponowna przeprawa w innym miejscu, bo okazuje się, że nocleg mam jednak po drugiej strony rzeki. Cel osiągnięty po przejechaniu 1081 km.

Kolejne dwa dni przeznaczyłem na zwiedzanie rejonów nadmorskich w stylu rowerowym. Międzyzdroje, Wisełka, Wapnica, Ahlbeck, łącznie ponad 150 km.

Z powodów subiektywnych zmodyfikowałem plany i do Gliwic zamiast rowerem wróciłem pociągiem. Podsumowując, wyprawa udana nad wyraz, dystanse długie, średnio ponad 150 km, ale to lubię, pogoda super, no może do wiatru mogę mieć pretensje – ciągle wiał mi w twarz. Sprzęt spisał się w 100 %, kondycja nie zawiodła, choć odczuwałem jeszcze trudy maratonu dobowego."


 


 

Powrót na górę strony